2/24/2014

Au Pair moja historia... poszukiwanie rodziny

W tym poście chciałabym Wam opisać moją historię związaną z byciem au pair. Kiedy narodził się u mnie pomysł wyjazdu... Przygotowania... Potencjalne rodziny goszczące... Wielka radość związana ze znalezieniem moich perfect match, która na samym końcu okazała się być dla mnie gorzkim rozczarowaniem... Jeżeli jesteście ciekawi jak to u mnie wyglądało, zapraszam dalej!


Pomysł o wyjeździe jako au pair narodził się u mnie jakiś rok temu. Podjęłam wtedy decyzję, że w okolicach późnego lata / wczesnej jesieni 2013 zacznę interesować się tą sprawą na poważnie i rozpocznę poszukiwanie agencji, za pośrednictwem której znajdę moją przyszłą rodzinę goszczącą. Od samego początku wiedziałam gdzie chcę jechać i mój wybór padł na Norwegię. Wiedziałam również, że chcę wyjechać w styczniu 2014. Norwegia nie jest zbyt popularnym krajem, jeżeli chodzi o wyjazdy au pair, co nie znaczy, że niemożliwym jest znaleźć inne au pair, zwłaszcza w większych miastach. W każdym razie, nie jest to kraj tak bardzo popularny pod tym względem jak UK czy USA. Wiedząc o tym, specjalnie dałam sobie kilka miesięcy czasu na znalezienie rodziny. Zależało mi na tym, aby mój wybór był słuszny i chciałam oszczędzić sobie stresu związanego z tym, że chcę jechać już, teraz, zaraz! Co nagle to po diable... Tak sobie wtedy myślałam. ;) W końcu nadszedł ten czas, koniec sierpnia / początek września, a ja wybrałam agencje, z której usług chciałam skorzystać. Zaczęłam kompletować wszystkie potrzebne dokumenty do mojego wyjazdu, takie jak referencje od różnych osób, zaświadczenie o niekaralności, zaświadczenie od lekarza, wyrobiłam sobie nowy paszport, bo kończyła mi się jego data ważności, musiałam również napisać list do rodziny goszczącej. To wszystko zajęło mi około 4 tygodnie. Oczywiście mogłabym to zrobić znacznie szybciej, ale w tamtym czasie pracowałam w Niemczech i sprawa była dla mnie nieco utrudniona. Zdaje się, że jakoś pod koniec września dostarczyłam mojej agencji wszystko co potrzebne i mogłam wtedy odetchnąć z ulgą! W końcu agencja mogła zacząć szukać dla mnie rodziny! 


HOST FAMILY #1

Propozycję od pierwszej rodziny dostałam dosyć szybko, bo jakoś na początku października. Była to 5 osobowa rodzinka. Rodzice byli lekarzami przed 40-tką i mieszkali w Mandal na południu Norwegii. Z początku wymienialiśmy ze sobą maile, ale w końcu nadszedł czas na rozmowę na skype! Pamiętam jak dziś, jak bardzo denerwowałam się chwilę przed tą pierwszą rozmową i cała dosłownie chodziłam. :) Rozmowę z nimi wspominam BARDZO miło! Naprawdę, zrobili na mnie ogromne wrażenie. Nasza rozmowa była bardzo luźna, wesoła i sympatyczna. Czułam się jakbym rozmawiała z dobrymi znajomymi, a nie z przyszłym pracodawcą. :) Pokazali mi przez kamerkę w laptopie cały dom, mój potencjalny pokój, łazienkę, zdjęcia dzieci. W sumie nasza pogawędka na skype trwała 1,5 godziny. Mieliśmy się umówić na kolejną rozmowę w następnym tygodniu, jednak mnie dopadły czarne myśli... Zaczęłam rozkminiać o tym, że Mandal to mała miejscowość. Co ja będę tam robić w wolnym czasie, czy znajdę nowych znajomych, że życie głównie wśród natury jest OK, ale nie na dłuższą metę? Pomyślałam, że to przecież pierwsza rodzina, z którą jestem w kontakcie i może gdzieś w większym mieście czeka na mnie inna, tak samo sympatyczna rodzina. Z bólem serca odmówiłam im kolejnego spotkania na skype, dzieląc się przy tym z nimi moimi obawami. Miałam ogromną nadzieję na to, że spotkam rodzinę z dużego miasta, podobną do nich!


HOST FAMILY #2

Kolejną propozycję z agencji dostałam może jakiś tydzień lub trochę więcej czasu po tym, gdy zrezygnowałam z rodzinki z Mandal. Była to rodzina mieszkająca w miejscowości nie pamiętam jakiej, ale znajdowała się ona około godziny drogi od Oslo. Niestety nie spodobali mi się oni już z samego opisu. Sprawiali wrażenie bardzo chaotycznej rodziny, która naprawdę NIE OGARNIA. Oboje byli rozwiedzeni, koło 50-tki, mieli dzieci z różnych związków, którymi się dzielili i w ich aplikacji głównie przejawiało się słowo cleaning, cleaning, cleaning! Odmówiłam agencji kontaktu z tą rodziną, gdyż czułam, że to nie jest to.


HOST FAMILY #3 fake perfect match!

Pod koniec października agencja przesłała mi aplikację kolejnej rodziny, która była mną zainteresowana. Tata Norweg 57 lat, mama Tajka 40 lat i dwie dziewczynki w wieku 17 miesięcy i 5 lat. Miejsce zamieszkania rodziny - Oslo. Przejrzałam ich aplikację i pomyślałam no dobra, dwójka dzieci, Oslo... Fajnie, spróbujmy! Z początku wymienialiśmy krótkie maile i szybko umówiliśmy się na rozmowę telefoniczną. Zadzwonił do mnie ojciec dzieci i nasza rozmowa trwała około 1,5 h. Rozmawialiśmy na różne tematy. O mojej obecnej pracy w Niemczech, o moim doświadczeniu z dziećmi, o moich zainteresowaniach, o dzieciach. Z biegiem naszej rozmowy zapytał co tak naprawdę chciałabym robić w życiu, w przyszłości. Czy chciałabym rozwijać się w kierunku mojego zawodu i pójść na studia? Powiedział, że przy pracy z dziećmi, która zawiera 30 h tygodniowo spokojnie mogłabym pogodzić studia na uniwersytecie i że w Oslo jest bogaty wybór kierunków. Możecie sobie wyobrazić jak poczułam się zachęcona tą wizją? Kto by nie chciał studiować za granicą? W Oslo?! Może ktoś by nie chciał... Ale dla mnie to było jak spełnienie marzeń! Następnie zaczął mówić o tym, że w czerwcu każdego roku ich rodzina wyjeżdża na 4 tygodniowe wakacje do Tajlandii i jeśli zostałabym ich au pair i miała taką ochotę, mogłabym do nich dołączyć. Brzmiało zachęcająco! Ta rodzina wydała mi się być idealna! Cuda i wianki na kiju, które obiecał mi host ojciec zupełnie przysłoniły mi oczy. On twierdził, że czeka go jeszcze rozmowa z innymi kandydatkami i wieczorem da mi znać o swojej decyzji i ja również miałam się namyślić, czy chciałabym zostać ich au pair. Oczywiście, że chciałam i to bardzo! Do wieczora siedziałam jak na szpilkach... Aż nagle dostałam maila o treści: ''Monika, czy jesteś pewna, że chciałabyś dołączyć do naszej rodziny i zostać naszą au pair?''. Moja odpowiedź była oczywista. Host ojciec kupił mi bilet zarezerwowany na 28 stycznia 2014. Tak bardzo cieszyłam się, że wreszcie znalazłam moją rodzinę goszczącą i to jeszcze jaką! Wydawali mi się być absolutnie idealni jak na tamtą chwilę... Lecz to wszystko było jednym wielkim złudzeniem.


W następnym poście opiszę jak wyglądały moje relacje z rodziną goszczącą tuż po przyjeździe do Oslo i o tym jak piękne wyobrażenia pryskają niczym bańki mydlane przemieniając się w gorzkie rozczarowania. Ta rodzina dała mi nieźle po tyłku. Dostałam taką lekcję od losu, którą zapamiętam na zawsze... A o której Wam opowiem już niedługo!

xoxo Lejdish

11 komentarzy:

  1. No nie, jesteś naprawdę okropna, że w takim momencie skończyłaś!! teraz będę sobie wyobrażać niestworzone rzeczy... Jak długo u nich byłaś? Zerwałaś kontrakt?
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jutro możesz się spodziewać dalszej części tej historii! :)

      Usuń
  2. ` U lekarzy z Mandal jest jedna moja czytelniczka:) Podoba jej się, tylko faktycznie trochę daleko do Krisiansand. Ale rodzina podobno bardzo fajna ! :) Uff, jestem ciekawa co z tymi Twoimi się działo, no bo po niecałym miesiącu i już zdążyło się narobić? Czekam z niecierpliwością !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to szczęściara z niej, bo oni są naprawdę przemili! :)

      Usuń
  3. Ja chyba od razu wybrałabym tę pierwszą rodzinę :) Co, jak co, ale potrafisz budować napięcie. Szkoda tylko, że się sparzyłaś :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba nie byłabym sobą gdybym ich wybrała. Ciekawość tego co kryje się dalej wygrała! Ale teraz wiem, że powinnam umieć bardziej doceniać to co podsuwa mi los pod nos i nie wybrzydzać za bardzo. :)

      Usuń
  4. Czekam na kolejny wpis! Sama chcę pojechać jako AU Pair :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety znam smutny ciąg dalszy tej historii... Ja tak jak Ania wybrałabym rodzinę nr 1 ;) ale Ty to wiesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie życie. Mija szybko i czasami chwile są bardzo ulotne.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Lejdish blog , Blogger